Witamy Was serdecznie…
W grudniu 2021r. odbył się Rodzinny konkurs literacki dla klas I-III “Zaczarowany ołówek”.
Lista laureatów konkursu została zamieszczona na stronie internetowej szkoły, a tutaj chciałybyśmy zaprezentować Wam prace, których autorami są uczestnicy tego konkursu.
Prace są wspaniałe i bardzo interesujące.
Nasi młodzi pisarze mogą pochwalić się bogatą wyobraźnią.
A teraz przygotujcie sobie kubek kakao, ciepły kocyk i do czytania… miłego wieczoru…
Beata Cz., Małgorzata T., Marta Z.
Konstanty Rąpała, klasa 1b
Od kiedy pamiętam, w Święta Bożego Narodzenia nigdy nie padał śnieg. Zawsze było szaro i ponuro. W tym roku, niespodziewanie zaczął padać w wigilijne przedpołudnie. Pierwszy raz szukałem “Pierwszej Gwiazdki” chodząc po śniegu i rzucając w siostrę śnieżnymi kulkami. To co nam przeszkadzało w zabawie, to głośne miauczenie bezdomnego kota. Jego śnieg i mróz nie cieszył. Chciał dostać się do piwnicy.
Gdy wróciliśmy do domu, pod choinką na moją siostrę czekało wielkie, różowe pudło pełne lalek Barbie. Jednak nigdzie nie mogłem znaleźć mojego prezentu. Dopiero po chwili, mama podała mi małą paczkę a w środku był… ołówek.
Wszyscy wiedzą, że lubię rysować, ale ołówek! Poszedłem do swojego pokoju. Co za głupie święta! Nawet śnieg przestał mnie cieszyć. I jeszcze ten miauczący za oknem kot.
Nagle usłyszałem szept. Wydobywał się z wnętrza niechcianego prezentu.
-Narysuj coś – szeptał.
-A pierwsza rzecz, którą narysujesz, stanie się prawdziwa. Ale musisz to zrobić dzisiaj, bo to jest wieczór cudów.
Oniemiałem. Co mogłem narysować? Co byłoby spełnieniem moich marzeń? Nic nie przychodziło mi do głowy. Śnieg, to był już super prezent świąteczny. Nawet nie miałem pomysłu, co chcę dostać w prezencie pod choinkę. Pierwszy raz nie napisałem listu do Gwiazdora. Pewnie dlatego dostałem ołówek. Tylko nikt się nie spodziewał, że będzie zaczarowany.
Długo siedziałem i zastanawiałem się. Za oknem było słychać, coraz głośniejsze miauczenie kota. Robiło się coraz zimniej a on dalej siedział i marzł przed oknem do piwnicy…
Zacząłem rysować. Na kartce pojawił się duży dom z wielkim kominkiem. Koło kominka leżał znajomy bezdomny kot, który już nie był bezdomny, bo obok niego siedział starszy pan i głaskał go między uszkami.
Gdy skończyłem rysunek, ktoś właśnie wyszedł od sąsiadów. Był to dziadek mieszkających obok Tosi i Franka. Wychodząc z klatki, wszedł prosto na miauczącego nieszczęśnika.
-Co tu robisz kotku?- zapytał. W odpowiedzi usłyszał jedynie miaukniecie.
-Jest ci pewnie zimno i do tego jesteś zupełnie sam na tym świecie. Wiesz co, ja też jestem od niedawna zupełnie sam w wielkim domu. Wezmę cię ze sobą. Obydwoje potrzebujemy przyjaciela.
I tak oto bezdomny kot, dzięki zaczarowanemu ołówkowi, dostał najlepszy prezent na świecie- dom, miłość i przyjaciela na resztę życia.
Poczułem się naprawdę szczęśliwy. Pobiegłem zjeść ciasto babci, przytulić się do mamy i pobawić się z siostrą jej prezentem. To był mój wymarzony wieczór. Niczego więcej nie potrzebowałem. Miałem wszystko.
Hanna Szymanek, klasa 1c
25 grudnia pod choinką znalazłam ołówek, który okazał się zaczarowany….
Kiedy wzięłam go do ręki to zmienił kolor na złoty w białe gwiazdki. Białe gwiazdki mocno świeciły a złoty kolor mocno błyszczał. Na ścianach mojego pokoju odbijały się również białe gwiazdki i było bardzo jasno i magicznie.
Później mój piesek przybiegł do mnie, powąchał zaczarowany ołówek i się trochę przestraszył. Pyszczek pieska również odbijał się na ścianie mojego pokoju. Byłam bardzo zdziwiona i ciekawa czy mogę pisać takim ślicznym ołówkiem. W końcu odważyłam się i spróbowałam napisać wyraz „Święta”.
Nagle na kartce białego papieru pojawił się wyraz „Święta” w różowym kolorze a kartka była cała żółta w złote gwiazdki. Mama zapukała do mojego pokoju i zauważyła białe gwiazdki na ścianie i się bardzo zdziwiła. Zapytała : Skąd mam taki śliczny ołówek? Odpowiedziałam: To jest magiczny ołówek, który znalazłam pod moją małą choinką.
W pewnym momencie pod moją choinką pojawiła się świecąca kartka, która unosiła się nad podłogą i podążała za mną. Myślałam, że to jest sen, ale to była prawda. Wtedy usiadłam przy biurku i wzięłam do ręki świecącą kartkę i zaczarowany ołówek. Mój ołówek zaczął czytać w moich myślach, rysował co tylko chciałam. Narysował również strusia, którego nigdy nie umiałam narysować. Pięknie narysowany struś biegał po kartce, która coraz mocniej świeciła. To było niesamowite przeżycie, czułam się, że jestem w bajce.
Gdy dotknęłam ołówkiem moją małą choinkę, wówczas choinka zaczęła ze mną rozmawiać, moja ulubiona lalka również zaczęła za mną rozmawiać. Bardzo się zdziwiłam.
Pobiegłam do mojej siostry Antosi i o wszystkim jej opowiedziałam, a ona nie chciała w to uwierzyć. Gdy przyniosłam świecącą kartkę pojawił się piękny biały koń, taki sam na którym jeżdżę w swojej ulubionej stajni. Miał piękną grzywę i lśniące kopyta. Potem na koniu pojawiła się moja postać. Moja siostra zapytała się mnie czy mogę narysować lwa, ponieważ bardzo lubi lwy. Przyłożyłam zaczarowany ołówek do kartki i nagle pojawił się piękny, wielki lew z małymi lwiątkami. Widok był niesamowity. Postać mojej siostry znalazła się, także na lwie. Poczułyśmy mięciutkie futerko lwa. Pobiegłyśmy do rodziców i o wszystkim dokładnie opowiedziałyśmy. Rodzice też nie mogli w to uwierzyć, ale zapytali się: Kto narysował tego strusia, konia i lwy?
Wszyscy razem odpowiedzieliśmy : To ten magiczny ołówek. I nagle w salonie pojawiły się na ścianie złote gwiazdki i postać Mikołaja. Rodzice zapytali się czy magiczny ołówek może narysować coś dla nich. Wtedy pomyślałam o nowych nartach, które się od razu narysowały. To było rodziców marzenie bo mieli narty, ale już bardzo stare. Postacie rodziców również pojawiły się na tej zaczarowanej kartce.
Wszyscy byliśmy w wielkim szoku a jednocześnie bardzo radośni. Nagle obok nas pojawiły się prawdziwe narty, struś, koń i lew ze swoimi lwiątkami. Zwierzęta zwłaszcza lwy były bardzo łagodne i oswojone, nawet mój pies był spokojny, choć zawsze boi się koni. Piesek spokojnie sobie leżał.
Gdy nasze wszystkie życzenia się spełniły wówczas zaczarowany ołówek powiedział: Do zobaczenia za rok 25 grudnia!.
Wtedy zwierzęta zamieniły się w duże, śliczne pluszaki, a narty zostały.
To był zdecydowanie najlepszy dzień w roku. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z magicznym ołówkiem!!
Kalina Lipska, klasa 2b
Kiedyś w pewne Święta Bożego Narodzenia, gdy moja rodzina otwierała prezenty, zauważyłam pod choinką bardzo malutki prezent. Wzbudził on moje zainteresowanie. Okazało się, że jest dla mnie. Gdy go otworzyłam zobaczyłam ołówek. „Ołówek… pod choinką… dziwne…”, pomyślałam.
Dwa tygodnie później zobaczyłam, że mój ołówek nie jest zwyczajny. Potrafił odrabiać za mnie prace domowe. Wystarczyło, że trzymałam go w ręku, a on sam za mnie pisał. Szybko się do tego przyzwyczaiłam, a rodzicom zawsze mówiłam, że nie mam nic zadane. Jednak rodzice szybko zauważyli, że mam problemy z nauką. Nie radziłam sobie zwłaszcza z matematyką. Gdy szłam do sklepu nie wiedziałam, ile mam zapłacić. Zapomniałam jak odczytywać godziny z zegara. W końcu mi samej zaczęło to przeszkadzać, bo inni uczniowie się ze mnie śmiali. Nawet moja najlepsza przyjaciółka się ze mnie śmiała. Więc szybko zabrałam się do pracy, a zaczarowany ołówek położyłam daleko na półce.
Pracowałam ciężko, bo musiałam nadrobić sporo zaległości. Na szczęście 2 miesiące później wszystko znowu wróciło do normy… A do ołówka zaglądałam tylko od czasu do czasu, żeby upewnić się, że nie wpadł w ręce mojego brata albo innego spryciarza.
Antonia Bieleninik, klasa 2a
25 grudnia pod choinką znalazłam ołówek, który okazał się zaczarowany, jak dowiecie się wkrótce. To był zimowy poranek, temperatura była bardzo niska, a za oknem śnieg sypał jak szalony. Dzień wcześniej Mikołaj zostawił mi pod choinką paczkę, która była zapakowana w zielono – czerwony papier. Dopiero dziś otworzyłam go i zobaczyłam piękny czerwony ołówek. Pomyślałam sobie, że narysuję coś nim, by go wypróbować. Kiedy zaczęłam rysować na kartce, to zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Obrazki, które rysowałam powoli zaczynały się ruszać, jakby były żywe. Narysowałam sawannę, na której były słonie, żyrafy i polujące lwy, które nagle wyskoczyły z kartki wprost na mnie. Czułam, że ogarnia mnie wielki strach. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle zobaczyłam, że zwierzęta chodzą po moim pokoju, a zamiast trawy jedzą moje owoce, które miały być na drugie śniadanie. Kiedy zjadły wszystkie moje owoce, to lwy urządziły sobie polowanie na żyrafy i słonie, ale te uciekły przez drzwi wyjściowe na dwór. Jak to dobrze, że cała moja rodzina jeszcze spała. Lwy zobaczyły psa sąsiadów i zaczęły urządzać zasadzkę na niego. Kiedy to zobaczyłam, aż zebrało mi się na płacz. Zobaczyłam, że po drugiej stronie ołówka jest gumka i szybko zaczęłam ścierać mój obrazek. Wtedy okazało się, że zwierzęta zaczęły znikać, a mój obrazek był znowu „normalny”. Jak to dobrze, że udało mi się uratować życie pieska sąsiadów i mojej rodziny. Postanowiłam wtedy, że ołówek schowam w mojej tajnej skrytce, żeby nikt nigdy nim nie rysował. Pomyślałam sobie jednak, że być może kiedyś się jeszcze przyda.
Następnego dnia, mój brat Kubuś, nie mógł znaleźć swojego ołówka. Kiedy spałam, przyszedł cichutko do mojego pokoju i wziął mój czerwony ołówek. On był malutki, więc nie wiedział, że ołówek jest zaczarowany. Tak naprawdę, nikt nie wiedział, że jest on magiczny. Kubuś wziął ołówek razem z kartkami i zaczął rysować przedziwne rzeczy. Narysował ośmiornicę siedzącą na aucie, tort z 12 świeczkami, krasnoludy skaczące razem z elfami, pomarańczowe rekiny i seledynowe delfiny. Obudziłam się, kiedy prawie skończył. Przeraziłam się widząc, co trzyma w ręku mój brat. Krzyknęłam. NIE RYSUJ NIC WIĘCEJ! Podbiegłam. W ostatniej chwili wyrwałam mu ołówek i przerwałam kartkę na pół. Po tej sytuacji, mój brat Kubuś obiecał, że już nigdy nie weźmie bez mojej zgody żadnej mojej rzeczy. A ja w trosce o bezpieczeństwo mojej rodziny, postanowiłam, że ołówek zostanie zamknięty na klucz. To były przedziwne Święta Bożego Narodzenia.
Katarzyna Żywicka, klasa 3c
Dnia 6 grudnia dostałam ołówek, który okazał się zaczarowany, a odkryłam to tak: obudziłam się szczęśliwa i zbiegłam na dół, aby zobaczyć prezenty. Znalazłam mój but i włożyłam rękę do środka i znalazłam tam … ołówek! Miał on kolor różowy i był pastelowy. Zdziwiłam się, ale włożyłam rękę do drugiego buta. Była tam czekolada. Zdziwiona ale zadowolona z podarunku, poszłam do swojego pokoju, aby napisać list do Mikołaja.
,,W tym roku na gwiazdkę proszę cię o: jakieś cukierki, grę Monopoly, pierniczki, klatkę dla świnki morskiej (gdyż marzę o małym przyjacielu), lalkę Barbie, klocki lego Friends, i notes z unicornem.
Życzę wesołej tegorocznej Gwiazdki!
Julia Setcia”
Oczywiście wszystko napisałam moim nowym ołówkiem, gdyż mi się bardzo spodobał.
W dniu 24 grudnia wraz z rodziną zasiadłam przy stole i zjadłam uroczystą, wigilijną kolację. Przyznam, że pakowałam sobie do buzi jak najwięcej jedzenia, aby jak najszybciej móc zająć się odpakowywaniem prezentów. Nareszcie nadeszła ta chwila, chwila na którą czekałam! Najpierw odpakowałam malutki prezent, który zawierał cukierki oraz pierniczki, a następnie większy.
– Ale super!!! – krzyknęłam, kiedy oderwałam część papieru prezentowego.
Nie mogłam uwierzyć! To był mój wymarzony zestaw lego! Zazwyczaj Mikołaj nie kupował mi wszystkiego z listy, lecz w tym roku dostałam wszystko, co sobie wymarzyłam! Szczerze mówiąc, to nawet rodzice zdawali się być zszokowani całą tą sytuacją.
Dwa tygodnie później wróciłam do szkoły. Na ten dzień zapowiedziane było dyktando.
-Nie mam długopisu – westchnęła Ania.
– Ja mam ołówek! – rzekłam. – Mogę ci pożyczyć!
– Dzięki Julia – uśmiechnęła się Ania.
– Nie ma za co – odparłam.
– Uwaga dzieci! – zawołała nauczycielka, pragnąc zwrócić uwagę swych uczniów na siebie. – Mam nadzieję, że się nauczyliście na dyktando i nie sprawi wam ono trudności. Możemy zaczynać?
Klasa odpowiedziała twierdząco.
– Zdanie pierwsze: Asia ma cztery małe i figlarne koty – dyktowała powoli pani.
Przez kolejne parę sekund w klasie słychać było tylko pisk ołówków lub długopisów. Każdy w skupieniu zapisywał zdanie.
– Drugie zdanie – rzekła nauczycielka po odczekaniu chwili – Na dworze strasznie grzmi i błyska, ponieważ jest burza.
Nagle zaistniałą w klasie ciszę przerwały podejrzane odgłosy… Niemalże wszystkie oczy skierowały się w stronę plecaka Asi. Sama dziewczyna z przerażeniem patrzała, jak z jej plecaka wyskakują… CZTERY KOTY. Nikt nie wiedział, jak na to zareagować, jednak to był dopiero początek niezwykłych zdarzeń… Dosłownie w sekundę zmieniła się pogoda! Za oknem szalała okropna burza z piorunami!
Na początku nie miałam pojęcia, jakie jest źródło tych przedziwnych zdarzeń, lecz po chwili jedna myśl zmroziła mnie totalnie… Najpierw w 100% spełniony list do Mikołaja… teraz ten numer z kotami i burzą… Spojrzałam na ołówek leżący na biurku mojej koleżanki…
– Pani jest czarodziejką! – krzyczały inne dzieci, nie umiejące znaleźć innego wytłumaczenia tych zjawisk.
Nauczycielka była blada jak papier i wyglądała, jakby zaraz miała paść na ziemię.
– Co jest ze mną nie tak?! – szepnęła do siebie. – Dzwonię na pogotowie…
Wytrzeszczyłam oczy. Ona się totalnie upokorzy! NIE MOGĘ do tego dopuścić!
Wykorzystałam kompletne zamieszanie w klasie i chwyciłam ołówek.
– Oby to coś dało – szepnęłam.
Jak najszybciej zapisała zdanie o treści: „Ołówku, proszę zrób, co najlepsze w tej sytuacji”. Nagle rozległ się huk, zobaczyłam jak ołówek się łamie.
Wszyscy w jednej chwili zapomnieli, co się zdarzyło, ale nie ja. Zmieszana nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji.
Po powrocie ze szkoły do domu, dostałam od mamy tajemniczy list…
Otworzyłam go i się ucieszyłam, gdyż był tam ołówek i list:
,,Nie gniewam się, zrobiłaś to, co musiałaś, ale nie martw się, masz nowy ołówek, nie wykorzystaj go na marne polecenia. Zachowaj w tajemnicy jego sekret.
Święty Mikołaj”
– Nie zmarnuję go! Obiecuję, dziękuję ci bardzo! – pomyślałam po przeczytaniu listu.
Od tej pory ołówek towarzyszył mi zawsze, nie raz uratował mnie lub moich przyjaciół z kłopotów. Używałam go rozsądnie, dbając o to, aby tajemnica została zachowana.
Tymon Zęgota, klasa 3a
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Z wielką niecierpliwością czekałem na prezenty. 25 grudnia Święty Mikołaj przybył do naszego domu. Rozdał prezenty rodzicom, braciom i mnie. Wśród upominków jakie były na liście życzeń znalazłem ołówek.
Ołówek był niebieski zakończony czerwoną kuleczką. Narysowałem więc komiks ,aby sprawdzić czy ładnie rysuje. W pewnym momencie zapisałem pewną datę i miejsce : 17 lipiec 1945 – Poczdam. Wpadłem w środek konferencji… Wystraszyłem się ,ale chwilę później ,gdy chciałem się rozejrzeć gdzie jestem ,znalazłem się tam ,gdzie byłem zanim się tam pojawiłem. Zmienił się tylko jeden szczegół. Moja przygoda była opisana w komiksie. Miałem jeszcze kilka takich przygód, które zaczynały się i kończyły tak samo jak ta: grudzień 1970 – Gdańsk – bunt antykomunistyczny lub 27.12.1918 – Poznań – Powstanie Wielkopolskie. Przeżyłem to o czym inni mogą przeczytać tylko w historycznych książkach. Niestety po każdej przygodzie musiałem ostrzyć mój zaczarowany ołówek, co doprowadziło do jego zniknięcia.
Trzy lata później mój młodszy brat dostał od Mikołaja niebieski ołówek z czerwoną kuleczką…
Adam Szmidtka, klasa 3a
25 grudnia znalazłem pod choinką ołówek , który okazał się zaczarowany. Od razu poszedłem go wypróbować. Napisałem zabawne opowiadanie o tańczących stołach i krzesłach. Kiedy postawiłem kropkę wszystko zadrżało i moje biurko razem z krzesłem zaczęło tańczyć. Na początku wyglądało to zabawnie, ale tańczące meble niszczyły mnóstwo rzeczy. Od razu rzuciłem się po zeszyt i napisałem: “Chcę żeby te meble się zatrzymały”. Coś znowu zadrżało
i meble stanęły w miejscu.
– Hmm, ten ołówek chyba spełnia życzenia – pomyślałem.
Zacząłem zastanawiać się nad życzeniem, które nie jest niebezpieczne. Do głowy przyszła mi myśl. Napisałem w zeszycie „chciałbym mieć dużo pieniędzy”. Usłyszałem hałas i nagle przez okno zaczęły wpadać do pokoju monety o nominale 1 grosz. Szybko wypełniły prawie cały pokój. Napisałem „niech te monety sobie pójdą”. Monety zabrzęczały i nagle urosły im nogi. Pieniążki w szeregu wymaszerowały z domu. Od razu zbiegłem za nimi na dół. Zobaczyłem paradujące chodnikiem monety. Czasami przysiadały na krawężniku, jakby chciały odpocząć. Kierowały się w stronę plaży. Kiedy tam dotarły rozwinęły na śniegu koc i się położyły. Jednak nie na długo, bo zaczęły dalej zwiedzać miasto. Obserwowały wiewiórki w parku. Wiewiórki również przyglądały się z zaciekawieniem monetom, bo na co dzień nie widują takich stworzeń. Po bardzo długim spacerze, monety były już zmęczone. Usiadły pod drzewem i zasnęły. Było słychać tylko ciche pochrapywanie.
Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem jedną z monet. Trzymała magiczny ołówek, który najwyraźniej wypadł mi z kieszeni poprzedniego dnia. Podziękowałem monecie i natychmiast zaniosłem go do pokoju. Ołówek uciekł mi
z dłoni i zaczął wznosić się w powietrze. Zerwał się wicher i do pokoju wpadł dziwny czajnik. W tym momencie drzwi zamknęły się i z czajnika zaczął wydobywać się tajemniczy obłok. Zatrzymał się pod sufitem. Coś zaburczało i z chmury zaczął padać śnieg. Wystraszony patrzyłem jak na podłodze zbierają się wysokie zaspy. Zacząłem szukać ołówka. Niestety nie mogłem go znaleźć. Znowu coś zagrzmiało i cały śnieg zniknął. Niestety chmura dalej unosiła się nad moją głową. Nagle z chmury znów zaczęło padać, jednak tym razem padał z niej piasek. To było o wiele gorsze od śniegu, bo piasek szczypał mnie w oczy. Położyłem się pod biurkiem i ujrzałem monetę trzymającą magiczny ołówek. Z kieszeni wyjąłem kartkę papieru i napisałem szybko: „Niech to się skończy”. Piasek zawirował i znikną razem z chmurą i czajnikiem. Popatrzyłem na ołówek, który wydawał się cicho chichotać. Poszedłem na strych i schowałem ołówek głęboko w szafie. Na dzisiaj miałem dość przygód.
Hanna Wolf, klasa 3c
Dwudziestego piątego grudnia znalazłam pod choinką ołówek, który okazał się zaczarowany. Gdy nim coś malowałam i kierowałam ołówek w jakąś stronę, tam pojawiało się to, co narysowałam. Pewnego dnia na przykład narysowałam jednorożca i w moim pokoju pojawił się prawdziwy jednorożec!
Dowiedziałam się o wszystkim w prosty sposób:
Po wigilli poszłam spać, a gdy się obudziłam zobaczyłam pod choinką duuuuże prezenty i jeden malutki. Gdy odpakowałam ten mały, zdziwiłam się bo myślałam że jak dostaje się coś na wigilię to musi to być wielkie albo przynajmniej średniej wielkości – to coś, co nie kosztuje tylko 2 złote w sklepie papierniczym. Jednak rzecz jasna ucieszyłam się z ołówka (ponieważ właśnie ołówek był tym malutkim prezentem). Miał na sobie wzorek moich ulubionych zwierząt, czyli psów. Wzięłam mój ołówek do ręki, przygotowałam kartkę i zaczęłam rysować . Narysowałam psa rasy Husky, bo rzecz jasna, jak już wspominałam, kocham psy. Pokolorowałam psa i odsłoniłam rysunek, ołówkiem wskazując drzwi mojego pokoju. Nagle ni stąd, ni zowąd zobaczyłam, że przy drzwiach stoi mój wymarzony pies Husky z taką samą kokardą na uchu i taką samą obrożą, jaką mu namalowałam! Bardzo się ucieszyłam, bo zawsze marzyłam aby mieć psa i nareszcie moje największe marzenie się spełniło! Nazwałam śliczną suczkę Gwiazdka i powiedziałam, żeby położyła się na łóżku. Zaczęłam rysować dalej i stworzyłam miski z wodą i karmą dla Gwiazdki. Wskazałam ołówkiem na podłogę i pojawiłą się tam miska z wodą i karmą. Gdy mama weszła do pokoju roześmiała się, widząc to, co wyczarował ołówek.
Mama poprosiła, żebym nigdy nie zgubiła tego ołówka, ponieważ dla niej jest bardzo cenny.
Mateusz Brodowski, klasa 3a
W tym roku pod choinką znalazłem ołówek.
Chciałem narzekać ale ważne, że coś dostałem.
Poszedłem do swojego pokoju i zacząłem rysować.
Narysowałem psa i go zobaczyłem.
Myślałem, że rodzice chcieli mi zrobić niespodziankę.
Narysowałem więc książkę o której marzyłem.
I nagle się pojawiła.
Odkryłem, że to jest zaczarowany ołówek.
Zbiegłem po schodach i powiedziałem rodzinie, że dostałem zaczarowany ołówek.
Najpierw nie chcieli mi uwierzyć więc narysowałem koszulkę i się pojawiła.
Dzięki temu ołówkowi mogłem pomagać ludziom.
Ale lubiłem też coś dla siebie rysować. A to co rysowałem to były moje marzenia.
Prezent okazał się bardzo fajny.
To były najlepsze święta.
Inga Żukowska, klasa 3c
25 grudnia pod choinką znalazłam ołówek, który okazał się zaczarowany. Był w kolorze czerwonym i miał złotą gumkę. Bardzo się ucieszyłam. Od razu poszłam go wypróbować.
Narysowałam miotłę lecącą na niebie. Obróciłam się i stanęłam jak wryta. Za moimi plecami łagodnie unosiła się miotła! Po chwili wyleciała przez okno i usiadła na pobliskim drzewie. Nie mogłam uwierzyć, więc narysowałam małpę. Kiedy spojrzałam na sufit, zobaczyłam małą małpkę huśtającą się na lampie. Narysowałam też hipogryfa. Kiedy wyjrzałam przez okno, na trawie przed domem stał biały hipogryf z czarną łatką na oku. Szybko wybiegłam z domu i stanęłam przy nim. Zwierzak odwrócił się do mnie bokiem, jakby chciał, żebym na niego wsiadła. Bardzo chciałam polatać na hipogryfie jak w ,,Harrym Potterze’’, więc szybko wsiadłam na jego grzbiet. Hipogryf wystartował tak gwałtownie, że ledwo utrzymałam się na jego grzbiecie. Lecieliśmy bardzo długo. Mogłoby się wydawać, że cały dzień…W pewnym momencie hipogryf wylądował w bardzo dziwnym miejscu. Musiałam kilka razy przetrzeć oczy, żeby uwierzyć. Tu i ówdzie przechadzały się elfy z włosami długimi do pasa. Niebo było różowe, a zamiast słońca, świecił tu wielki cukierek. W niektórych miejscach rosły wielkie fioletowe grzyby, a elfy mieszkały w cukrowych domkach na kurzej nóżce. Po zjedzeniu wielkich ilości ciastek u bardzo miłego elfa, okazało się, że jest późno i trzeba już wracać. Podziękowałam elfowi i razem z hipogryfem polecieliśmy do domu.
Kładąc się spać, położyłam ołówek na biurku. Kiedy rano na niego spojrzałam, ołówka nie było. Może powędrował do innego dziecka, żeby pomóc mu spełnić jego marzenie?